ORGANIZACJE DROBIARSKIEMEDIA O BRANŻY

O odejściu od zakazu hodowli klatkowej – rozmowa z przewodniczącym KFHDiPJ

Odstąpienie UE od wprowadzenia zakazu chowu klatkowego to powrót do normalności. Jeżeli my hodowcy uważamy jajko klatkowe za biologicznie najzdrowsze i jemy je razem z naszymi rodzinami, to czy narażalibyśmy siebie i nasze rodziny tylko dla zysku? – mówi Paweł Podstawka – przewodniczący Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.

Red. Jeden z najpoważniejszych tytułów ekonomicznych świata podał informację o wycofywaniu się Komisji Europejskiej z wprowadzenia zakazu chowu klatkowego.

P.P. – To dobra wiadomość, zbieżna z postulatami naszej branży. Mówiliśmy o tym jako hodowcy na co dzień praktykujący i obserwujący zachowania zwierząt w różnych systemach chowu, ale nasze stanowisko miało również mocne wsparcie naukowców. Przypomnę, że standardy wprowadzenia systemu klatkowego wprowadzono nie w celu wymyślnego dręczenia kur, czy intensyfikacji produkcji, ale ze względów sanitarnych i dobrostanu zwierząt zdefiniowanego jako dostęp do zbilansowanego żywienia, dostępu do wody, potrzebnej przestrzeni życiowej, zapewnienia towarzystwa innych zwierząt, leczenia, higieny utrzymania, mikroklimatu pomieszczeń, warunków świetlnych. Jako dobrostan nie pozwalający na okaleczanie zwierząt oraz zapewnienia im schronienie przed złymi warunkami klimatycznymi. Między innymi to dzięki tej metodzie udało się całkowicie wyeliminować antybiotyki ze stosowania u kur nieśnych. Co więcej, ostatni rok pokazał, że przy przejściu na chów wolnobiegowy i ściółkowy ilość chorób w stadach rośnie. Salmonella, grypa ptaków, czy rzekomy pomór drobiu, które pojawiły się w wielu krajach Europy wywołały nie tylko poważne zagrożenie dla wielu stad, ale i dla bezpieczeństwa żywnościowego. W naszym kraju nie było to aż tak widoczne, jednak np. w Niemczech i Francji pojawiały się niedobory jaj w sklepach. Z całą pewnością za odejściem od tego trendu przemówiły także twarde cyfry. Odchodząc całkowicie od chowu klatkowego trzeba było liczyć się z wymiernymi wzrostami cen żywności, na co konsumenci z państw UE, doświadczający skutków inflacji i efektów pogorszenia koniunktury gospodarczej, wcale nie muszą wyrazić zgody.  Prawdopodobnie i ten aspekt przemówił do wyobraźni polityków i urzędników unijnych, zwłaszcza że już na horyzoncie widzimy wybory do tych struktur.  Jest jeszcze jeden aspekt. Od pewnego czasu widzimy dążenie władz unijnych do wyprowadzenia produkcji żywności z państw UE. Jednak pandemia i wojna na Ukrainie pokazały dobitnie, że to co do tej pory uważano za standard, czyli szybki i łatwy dostęp do różnego rodzaju towarów z całego świata, wcale standardem być nie musi, a łańcuchy logistyczne mogą być zerwane. W takiej sytuacji rezygnacja z własnego i dostępnego cenowo surowca jakim jest żywność jest wyjątkowo ryzykowną strategią.

Red. Organizacje kreujące się na obrońców praw zwierząt, wspierane przez różne środowiska lobbystyczne muszą się czuć zawiedzione

P.P.  Zdecydowanie tak. Od pewnego czasu głośno mówiły o tym, że decyzja o likwidacji klatek w hodowli jest już praktycznie przesądzona i można odliczać dni do jej wprowadzenia w życie. Taka była też narracja tych organizacji, mimo braku prawnych podstaw do takich twierdzeń. Jedynym argumentem, pomijającym całkowicie dowody naukowe a skupiające się wyłącznie na emocjach, było wyimaginowane i bliżej niezdefiniowane szczęście kur, rozumiane jako próba antropomorfizacji tj. nadania zwierzętom cech ludzkich. Niestety, tej agresywnej retoryce poddała się część hodowców, którzy chcąc dostosować się do „nieuniknionego”, zainwestowali w woliery i wybiegi duże środki. Czy rynek „wynagrodził” ich za te nakłady? Patrząc na ceny skupu chyba raczej nie.  Po raz kolejny okazało się, że nie wszystkie życzenia się spełniają, a „między ustami a brzegiem pucharu” naprawdę wiele się może zdarzyć. Klient musi mieć prawo wyboru – to jest prawo nadrzędne. Starsze pokolenie zna z autopsji czasy w których na mięso były kartki, bo go nie było. Cukier czy czekolada były szkodliwe, gdyż partia tak zdecydowała. Przydział na obuwie czy też talony na samochody to też wymysł tamtych czasów, które obecnie próbuje się reaktywować pod hasłami ochrony klimatu.

I tutaj wracamy do problemu podnoszonego przez naszą branżę od wielu, wielu miesięcy. Zmuszenie hodowców w Unii Europejskiej do stosowania wyjątkowo surowych i restrykcyjnych zasad w hodowli przy jednoczesnym imporcie żywności z państw, które z tych wymogów są zwolnione i nie przestrzegają ich, doprowadza do kuriozalnej sytuacji.  Przedsiębiorcy z Europy, którzy chcą dostarczać tanią żywność, bo tego oczekują od nich np. sieci handlowe, będą wyprowadzały produkcję do państw, gdzie tych wymogów spełniać nie muszą. W efekcie państwa unijne stracą dochody z podatków, pracownicy ferm stracą pracę, a konsumenci, którzy jak pokazują ostatnie miesiące coraz częściej stawiają na cenę i będą na półkach sklepowych znajdować żywność wytwarzaną w sposób niedopuszczalny na terenie UE. Chcąc móc konkurować z takimi potęgami żywnościowymi jak Brazylia, czy Ukraina, nie możemy dobrowolnie skazywać się na przegraną.  Dlatego też decyzję o wycofaniu się z zakazu, o którym mówimy, uważam za zwrot w stronę rozsądku. Możemy nadal produkować zdrową, bezpieczną, najwyższej jakości żywność w standardach UE nie narażając jej obywateli na ryzyko chorób spowodowanych obecnością substancji zakazanych do produkcji na terenie UE. Jeżeli my, hodowcy, uważamy jajko klatkowe za biologicznie najzdrowsze i jemy je razem z naszymi rodzinami, to czy narażalibyśmy siebie i nasze rodziny tylko dla zysku? Pozostawię to bez odpowiedzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może to Cię zainteresuje?
Close
Back to top button