Czy nasi dziadkowie byli zadowoleni z wegetariańskiej diety?
Na portalu onet.pl można zapoznać się z bardzo ciekawymi danymi o diecie naszych przodków w XIX wieku. Jest to o tyle ciekawe, że biorąc pod uwagę dane liczbowe, można powiedzieć, że postulaty tak zwanych obrońców zwierząt w zasadzie nakłaniają społeczeństwo do powrotu w przeszłość, jaką znali mieszkańcy polskiej wsi nieco ponad sto lat temu.
Opierając się na historycznych źródłach, badacze przypominają, że w tamtych czasach statystyczny mieszkaniec polskiej wsi jadł głównie warzywa, produkty zbożowe i mleko. Mięso było dla niego prawdziwym rarytasem, dostępnym „od wielkiego święta” i to wcale nie w przenośni.
(…) mięsa włościanie Galicji używają w ogóle bardzo mało i jako normę pod tym względem można przyjąć, że na stole wieśniaka naszego, mięso zjawia się 6 razy do roku: na zapusty przed wielkim postem, na Wielkanoc, Zielone Święta, w jesieni przed adwentem i w Boże Narodzenie, i niekiedy podczas odpustów, zwanych na Rusi prażnikami” pisał w pracy opublikowanej na krótko przed 1900 rokiem prof. Napoleon Cybulski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Większość mieszkańców wsi rocznie spożywała rocznie około 2,5 kilograma mięsa. Najbogatsi na swoich talerzach w ciągu całego roku widzieli średnio 14,5 kilograma mięsa. Dla porównania, obecnie statystyczny Polak je ponad 70 kg mięsa rocznie.
Co ciekawe z naszego punktu widzenia, kury niezwykle rzadko gościły na chłopskich stołach. Były zbyt cenne, bo dostarczały jaj – będących także towarem wymienianym na pieniądze. Kura zwykle oddawała życie, gdy była stara i chora, lub gdy chory był któryś z domowników. W bogatszych domach rosół z kury gotowano w niedziele i święta.
„Jako regułę można przyjąć, że drobiu nasz lud wcale nie używa, a chociaż chowa go dość dużo, to jednakże wyłącznie tylko na sprzedaż lub dla jaj.
Wprawdzie w niektórych odpowiedziach spotykamy wzmianki, że najzamożniejsi włościanie na święta i uroczystości familijne używają niekiedy kur lub kurcząt, jednakże zdarza się to bardzo rzadko tak, że tego nie można brać w rachubę” – odnotował inny badacz z epoki.
Oczywiście, dzisiaj mamy żywność o wiele bardziej urozmaiconą i w większej ilości, choć jeżeli o jej „ekologiczność” i czystość pod kątem chemicznych dodatków – to w porównaniu z tą produkowaną jeszcze sto lat temu – nasi przodkowie osiągnęli być może już wtedy standardy hodowli oczekiwane różnego rodzaju zwolenników powrotu do natury. To oczywiście żart, jednak musimy zdać sobie sprawę, że zwiększenie populacji, podniesienie zdrowotności społeczeństwa, nie byłoby możliwe bez wprowadzenia produkcji żywności na wielką skalę. I jest to także zasługa naszego środowiska – producentów żywności. Nie musimy się niczego wstydzić, bo to także dzięki nam lata temu zniknęło widmo głodu, a historie takie jak te, możemy dzisiaj czytać jako ciekawostki, a nie doniesienia o losie naszych sąsiadów.
W każdym razie zachęcamy do lektury tego artykułu pod linkiem: https://www.onet.pl/informacje/wielka-historia/polscy-chlopi-150-lat-temu-jedli-ten-produkt-szesc-razy-w-roku-to-byl-luksus/lrqj27y,30bc1058
Mając świadomość, że czasami historia lubi zataczać koła…