GRYPA PTAKÓWORGANIZACJE DROBIARSKIEAKTUALNOŚCIMAKROEKONOMIA

między epidemią a ekonomią

Polska, jako największy producent mięsa drobiowego w Unii Europejskiej, po raz kolejny znalazła się na pierwszej linii frontu w walce z wysoce zjadliwą grypą ptaków (HPAI). Choć wirus dotyka wiele państw wspólnoty, to właśnie polski sektor drobiarski staje przed najpoważniejszymi konsekwencjami nadchodzących regulacji Komisji Europejskiej. Czy obostrzenia są uzasadnione, czy też stanowią element nadregulacji, która może zdławić strategicznie ważną gałąź gospodarki?


Embargo nie będzie, ale niepewność pozostaje

W odpowiedzi na komunikat Komisji Europejskiej z początku kwietnia o planowanych „środkach nadzwyczajnych” dla wybranych obszarów Polski, w branży zapanowało poruszenie. Obawy były zasadne – pierwotne propozycje zakładały szeroko zakrojone restrykcje, które w praktyce oznaczałyby paraliż dużej części sektora. Szybka reakcja strony rządowej oraz organizacji branżowych doprowadziła do ograniczenia zasięgu restrykcji. Jak poinformował Główny Lekarz Weterynarii, Krzysztof Jażdżewski, ostateczny kształt stref objętych ograniczeniami jest już „bliski wypracowania”, a kluczową wiadomością dla sektora pozostaje brak embarga na wywóz drobiu z terenów objętych restrykcjami.

Tym samym, wewnątrzwspólnotowy handel zostanie utrzymany, co ma kluczowe znaczenie dla płynności eksportu, który – według danych z 2024 roku – przyniósł polskim firmom ponad 24 miliardy złotych, z czego 65% przypadło na rynek unijny. Jednak mimo zapewnień o braku embarga, realne skutki wdrożonych „środków nadzwyczajnych” mogą okazać się równie dotkliwe.


Rozdzielenie klastrów – szansa na ograniczenie strat

Negocjacje z Komisją Europejską doprowadziły do wyodrębnienia dwóch klastrów zakażeń: wielkopolskiego oraz mazowiecko-warmińsko-mazurskiego. Takie podejście umożliwia niezależne zarządzanie sytuacją w każdej z tych stref – ewentualne pogorszenie w jednej nie wpłynie automatycznie na drugą. Co więcej, w drugim klastrze (obejmującym m.in. Mazowsze i Warmię) notuje się już tylko pojedyncze ogniska choroby, co daje nadzieję na szybsze opanowanie sytuacji i wcześniejsze zniesienie ograniczeń.

Niemniej to właśnie województwo wielkopolskie – lider krajowej produkcji drobiu – stanowi największe wyzwanie. Rozmowy z KE dotyczące tego regionu, jak określił Jażdżewski, „są naprawdę bardzo skomplikowane”.


Restrykcje w praktyce – uderzenie w podstawy sektora

Pomimo że ostateczny zakres restrykcji uległ redukcji (według przedstawicieli branży nawet do jednej trzeciej pierwotnie planowanego obszaru), nadal trwają negocjacje dotyczące konkretnych ograniczeń. Jedną z najtrudniejszych kwestii pozostaje przemieszczanie żywego drobiu – zwłaszcza piskląt – między zakładami wylęgarniczymi. Dla wielu z tych zakładów objęcie strefą ograniczeń mogłoby oznaczać całkowite wstrzymanie produkcji, mimo że same nie odnotowały przypadków grypy.

Zakaz nowych wstawień, który ma obowiązywać do czasu opanowania epidemii, uderzy nie tylko w hodowców, ale również w cały łańcuch produkcyjny: od dostawców pasz, przez chłodnie, aż po sektor transportowy. Zdaniem Pawła Podstawki, prezesa Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj, konsekwencje mogą oznaczać nie tylko likwidację setek miejsc pracy, ale także zaburzenie rynku wewnętrznego i wzrost cen drobiu oraz jaj.


Polska ratowała rynek – teraz ma zostać ukarana?

Z perspektywy branży, decyzje KE wydają się być nie tylko nieproporcjonalne, ale i niesprawiedliwe. Przedstawiciele Porozumienia Rolniczego Zrzeszeń i Organizacji Drobiarskich podkreślają, że Polska, która w ostatnich miesiącach ratowała unijny rynek jaj – zwłaszcza po załamaniu produkcji w fermach wolnowybiegowych w Europie Zachodniej – teraz ma ponieść największy ciężar walki z grypą ptaków. Do tego dochodzi fakt, że eksport polskich jaj rozszerzył się na rynek amerykański, co może być postrzegane jako konkurencja wobec interesów innych krajów członkowskich.

„Nie można zabijać biznesu w Polsce” – podkreśla Podstawka, zapowiadając możliwość występowania o miliardowe odszkodowania, jeśli KE nie uwzględni racjonalnych argumentów strony polskiej.


Proporcjonalność i dialog – oczekiwania wobec Brukseli

W ocenie sygnatariuszy Porozumienia, sytuacja epizootyczna w Polsce nie odbiega od średniej unijnej, a polskie fermy spełniają unijne normy bioasekuracji. Dlatego branża nie oczekuje taryfy ulgowej, lecz równego traktowania i konstruktywnego dialogu. Jak zaznaczają, restrykcje powinny być proporcjonalne do zagrożenia, oparte na danych i konsultowane z zainteresowanymi stronami.

W tle toczy się także debata o bezpieczeństwie żywnościowym – ograniczenia w produkcji drobiu i jaj mogą bowiem mieć bezpośredni wpływ na dostępność i ceny tych produktów w Polsce, a nawet w całej UE. Polska branża drobiarska, odpowiadająca za 20% unijnej produkcji mięsa drobiowego, nie jest jedynie sektorem gospodarczym, ale filarem bezpieczeństwa żywnościowego kontynentu.


Podsumowanie: kryzys jako test odporności sektora

Obecna sytuacja stanowi próbę siły i odporności polskiego sektora drobiarskiego, który w ostatnich latach stał się wzorem efektywności i konkurencyjności. Zagrożenia płynące z grypy ptaków są realne i wymagają zdecydowanych działań – jednak kluczem do sukcesu powinno być wyważenie interesów zdrowotnych, gospodarczych i społecznych. Polska branża drobiarska udowodniła już, że potrafi działać odpowiedzialnie – teraz czas, by także Unia Europejska wykazała się solidarnością i zdrowym rozsądkiem.


 

Czy podobał Ci się nasz artykuł? Jeśli tak, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.

Jeżeli masz jakieś pytania, to zachęcamy do kontaktu z nami poprzez formularz kontaktowy

Więcej o nas dowiesz się tutaj Krajowa Federacja Hodowców Drobiu i Producentów Jaj

Zdjęcia i ilustracje na licencji Freepik oraz źródeł autora artykułu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button