Niebezpieczne zawirowanie na rynku jaj. Drobiarze alarmują
Po stwierdzeniu na farmie niosek w województwie wielkopolskim ogniska grypy ptaków, do wybicia przeznaczono blisko 1,4 miliona kur. Odtworzenie tego potencjału potrwa minimum 20 tygodni. Co to oznacza dla branży i klientów? Czy też – jak zdarzało się to w innych krajach dotkniętych grypą ptaków – polscy klienci sklepów powinni obawiać się lokalnych braków jaj na sklepowych półkach i to przed zbliżającymi się świętami?
Po pierwsze, z rynku nagle zniknęło ponad milion jaj dziennie. To gigantyczna ilość, która miała każdego dnia trafiać do piekarni, sklepów i zakładów produkujących żywność. Pojawią się oczywiście głosy, że w kraju, gdzie jeszcze niedawno, produkowało się około 50 mln jaj dziennie, to ubytek niewielki. Biorąc pod uwagę tylko liczby, takie twierdzenie wydaje się logiczne, jednak w obecnym systemie obrotu jajami, w którym sporą rolę odgrywa polityka cenowa dużych sieci handlowych, od miesięcy wywierających olbrzymi nacisk na utrzymanie niskich cen w skupie, zawirowania mogą okazać się problemem dla sporej części łańcucha zajmującego się dostawami jaj do sklepów.
Zdecydowana większość jaj jest sprzedawana w ramach długoterminowych kontraktów. Firmy pośredniczące w dostawach jaj z ferm do sieci handlowych z dnia na dzień, chcąc wywiązać się z umów nie płacąc kar sieciom, zmuszona jest do pozyskiwania jaj niemal bez marży własnej. Skoro podaż gwałtownie zmalała, cena jaj poszła w górę, zgodnie z prawem podaży i popytu. Co więcej, producenci jaj, nie chcąc paść ofiarą wojen cenowych prowadzonych przez sieci, szuka miejsca dla swoich produktów tam, gdzie mogą liczyć na ceny dające im odpowiedni przychód.
W naszej ocenie obecna sytuacja, w której przy braku jaj na rynku praktycznie dwie duże sieci handlowe ustalają ceny skupu korzystając z efektu skali, może doprowadzić do rozchwiania rynku. Jak już wspomniano, handel jajami opiera się na kontraktach, często długoterminowych. Dostawy od drobnych hodowców, którzy dostarczali raz na jakiś czas jaja do punktów skupu to już historia. Procedury sanitarne i częściowo zapisy kontaktów wymagają profesjonalnej obsługi logistycznej na linii fermy – sieci handlowe, które domagają się produktu taniego, świeżego i wysokiej jakości. Coraz trudniej połączyć te trzy warunki, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę stopniową redukcję produkcji klatkowej i skutki tego procesu. Wolny wybieg i hodowla ściółkowa to nie tylko wyższy koszt wytworzenia jaja, mniejsza wydajność z istniejących kurników (mniej niosek na tej samej powierzchni kurnika) ale i czasem większe ryzyko ściągnięcia do stada wirusa grypy ptaków – ze skutkiem jak na początku tekstu.
Biorąc pod uwagę te fakty, branża oczekuje racjonalnego podejścia do ustalania cen skupu jaj – zwłaszcza ze strony dużych sieci handlowych. Wszystkim zależy na stabilizacji rynku, która da hodowcom możliwość dochodowej produkcji, a logistyce możliwość zapewnienia pewnych dostaw z rynku do sklepów i odbiorców przemysłowych. Bez kompromisu może okazać się, że producenci jaj albo zaczną rezygnować z deficytowej produkcji, albo znajdą odbiorców oferujących lepsze warunki, też w ramach długoterminowych kontraktów, ale poza granicami naszego kraju. Za wszystko na końcu zapłaci polski konsument.
Krajowa Federacja Hodowców Drobiu i Producentów Jaj
Czy podobał Ci się nasz artykuł? Jeśli tak, zachęcamy do zapisania się do naszego newslettera.
Jeżeli masz jakieś pytania, to zachęcamy do kontaktu z nami poprzez formularz kontaktowy
Więcej o nas dowiesz się tutaj Krajowa Federacja Hodowców Drobiu i Producentów Jaj
Zdjęcia i ilustracje na licencji Freepik oraz źródeł autora artykułu.
Przecież duże fermy już dawno wypychają jajo na rynki UE bo jakby liczyły że się przelicytują z kolegą z branży to by poszli z torbami bo Biedry by chciały kupić 12szt w cenie jednego jaja. Najlepiej z transportem i odbiorem stłuczek ze sklepowych palet. Takich cen na produkty drobiarskie ja w PL nie ma w żadnym cywilizowanym kraju. To są ceny z krajów 3 świata podzielone na dwa. Żeby opłacało się wysłać mięso do RPA czy jaja do Indonezji to trzeba z hodowcy zrobić niewolnika.