Notatka z posiedzenia zespołu wojewódzkiego analizującego szanse i zagrożenia oraz potencjalne kierunki rozwoju obszarów wiejskich na terenie województwa kujawsko – pomorskiego które odbyło się 29 maja 2018 w siedzibie K-P Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy.
Po otworzeniu posiedzenia przez wicewojewodę pana Józefa Ramlau głos zabrał dyrektor Ryszard Kamiński reprezentujący Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie. W trakcie szczegółowego omówienia strategii zrównoważonego rozwoju wsi i rolnictwa (SZRWRiR), która była prezentowana na Komitecie Koordynacyjnym ds. Polityki Rozwoju w dniu 10 maja 2018, wskazał na główne cele Strategii zrównoważonego rozwoju wsi na lata 2020-2030. Cele zostały podzielone na 4 filary.
I. opłacalność produkcji rolne;
II. jakość życia i środowiska na obszarach wiejskich;
III. pozarolnicze miejsca pracy i aktywne społeczeństwo;
IV. sprawna administracja rolna.
Ustalono, że prace nad SZRWRiR będą uwzględniały ewentualne propozycje i nowe pomysły na rozwój wsi wychodzące ze środowisk zaproszonych do panelu.
W tym miejscu chciałbym złożyć gratulacje całemu zespołowi, który pod przewodnictwem dyr. Ryszarda Kamińskiego włożył duży wysiłek w kształt dokumentu wynikającego z analizy SWOT różnych organizacji rolniczych, świata nauki, różnych instytucji wojewódzkich, przedstawicieli Izb Rolniczych, urzędów różnego szczebla samorządowego, K-PZHDiPJ oraz wszystkich stron zainteresowanych rozwojem wsi.
W trakcie dyskusji pojawił się krytyczny głos przedstawiciela produkcji ekologicznej, który w ostrych słowach zarzucił tradycyjnej hodowli zatruwanie środowiska, produkcję niezdrowej żywności prowadzącą w konsekwencji do oszukiwania konsumenta. Właśnie ten poważny zarzut, obok którego nie mogę przejść obojętnie, sprowokował mnie do napisania kilku poniższych słów.
Moje doświadczenia sięgają lat 50-tych ubiegłego wieku, czasu kiedy wraz z moimi rodzicami rozpoczynałem odbudowę polskiego rolnictwa. Jak wielu nam podobnych prowadziliśmy wówczas różnorodną produkcję zwierzęcą i rolną. Na kilkunastu hektarach posiadaliśmy sto kur nieśnych, kilka sztuk gęsi i kaczek, trzoda w ilości dziesięciu sztuk w jednym rocznym cyklu oraz dwa, trzy konie pociągowe wykorzystywane do prac polowych.
Jako kilkunastoletni uczeń wymieniałem w geesowskim sklepie jaja na artykuły, których nie można było wyprodukować w gospodarstwie. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie gospodarstwa bez prądu elektrycznego. Rzeczywistość tamtych czasów wymuszała barterową wymianę produktów rolnych na naftę do lamp, gwoździe, proszki do prania, mydło i inne produkty do codziennego życia. Rynek zbytu drobiu i trzody funkcjonował jedynie w formie targowisk lub punktów skupu w „geesach”, czyli Gminnej Spółdzielni „Samopomocy Chłopskiej”.
Takie były wówczas realia polskiej wsi. Hodowla przyzagrodowa była koniecznością, nie istniała dla niej bowiem żadna inna alternatywa.
Dopiero w latach sześćdziesiątych położono nacisk na drobiową produkcję towarową biorąc za wzór doświadczenia amerykańskich hodowców. W krótszym czasie tuczu ówczesne władze upatrywały szybkiego zapełnienia pustych sklepowych półek. Za produkcją towarową stała również ekonomia, która wskazywała na najniższe spożycie paszy potrzebne na wyprodukowanie 1 kg mięsa. Należy dodać, że bardzo zdrowego, białego mięsa.
Jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla coraz większych stad biegających swobodnie po gospodarstwach stały się niebezpieczne choroby przenoszone przez dzikie, wolno żyjące zwierzęta. Odchody na wybiegach mogły choćby na podeszwach obuwia łatwo zostać wprowadzane do zamkniętych obiektów, co groziło rozprzestrzenianiu się różnych wirusów. Dlatego w wyniku nacisku służb weterynaryjnych stopniowo wprowadzano zwierzęta do obiektów zamkniętych. Dzięki takiemu rozwiązaniu ograniczono dostęp dzikiego ptactwa (np. jaskółki) do pitnej wody oraz gryzoni do pasz dla zwierząt.
Należało jedynie sumiennie przestrzegać ciężko wypracowanych zasad, które wykluczały prowadzenie różnorodnych produkcji zwierzęcych w jednym i tym samym obiekcie. To wszystko umożliwiło skuteczne eliminowanie przyczyny zachorowań stad szkodliwych dla zdrowia ludzi. Każda partia wywożonego drobiu, ściółki, woda, pasza była badana i nadzorowana przez służby weterynaryjne. W efekcie odzyskano pełną kontrolę nad produkcją żywności, kolokwialnie mówiąc „od pola do stołu”.
Z tych samych powodów dzisiejszy powrót do przyzagrodowego chowu stanowi bardzo poważne zagrożenie dla hodowli towarowej. Stada przyzagrodowe mogą stać się łatwym celem wirusa „ptasiej grypy”. Ponieważ przepisy weterynaryjne nie dopuszczają do obrotu produktami drobiu ze stref zagrożonych to każdy wybuch epidemii w hodowli ekologicznej przynosi ogromne straty produkcji towarowej. Dotyka nawet tych, którzy sumiennie przestrzegają zasad bioasekuracji.
Wniosek wydaje się prosty: produkcja w zamkniętych obiektach jest bezpieczniejsza.
Jednak ze względu na swój masowy charakter produkcja towarowa musi sprostać wielu obecnym i przyszłym zagrożeniom. Wystarczy choćby wspomnieć problem zanieczyszczenia ochrony środowiska w kontekście przenikania nadmiernych ilości azotu do gleby.
Nie wolno również lekceważyć oczekiwań lokalnych społeczności. Z oczywistych względów walczą przeciwko złowonnym źródłom, którym niewątpliwie są duże fermy drobiu. To jednak nie zmienia faktu, że za rozbudowę obszarów wiejskich odpowiadają samorządy, które coraz częściej ulegają presji społecznej. Brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego dodatkowo nakręca spiralę złych emocji. Powstaje zatem pytanie na jakich terenach mamy produkować mięso, które protestujący poszukują na promocjach w sieciach handlowych? Mogę założyć się, że tylko nieliczni z nich decydują się na droższe, ekologiczne mięso drobiowe.
Rozsądek podpowiada, że potrzebny kompromis, który połączy czasem skrajne interesy. Czy to jest w ogóle możliwe? Z pewnością nie służą temu składane przez producentów ekożywności publicznie zarzuty.
Jako przedstawiciel organizacji drobiarskiej stanowczo sprzeciwiam się wygłaszaniu nieprzemyślanych opinii, które w dłuższej perspektywie zaszkodzą każdej ze stron. Potrzebne nam jest porozumienie, wypracowanie wspólnej polityki, a nie destrukcyjny konflikt. Ostatecznie wszyscy „jedziemy na tym samym wózku”. W szeroko pojętym interesie narodowym leży wsparcie wszelkich inicjatyw mających pozytywny wpływ na kondycję narodowej gospodarki.
Wychodząc naprzeciw tym wyzwaniom proponujemy wdrożenie programu „Bezpieczna Ferma”, który zwiększy bezpieczeństwo produkcji towarowej, a tym samym bezpieczeństwo konsumenta. Program stanowi regionalną alternatywę dla istniejących, konwencjonalnych ferm, które fizycznie nie mogą spełnić warunków otrzymania certyfikatu ekologicznego. W efekcie konsument otrzyma pewność, że produkcja odbywa się w warunkach gwarantujących bezpieczeństwo jego zdrowia. Celem programu jest:
1. wsparcie ferm drobiu w zmianie dotychczasowych konwencjonalnych technologii na proekologiczne.
2. przygotowanie fermy na nadchodzące zaostrzenia przepisów regulowane przez ustawę antyodorową, o ochronie środowiska oraz o rolnictwie ekologicznym od 2012.
3. konsolidacja działań zmierzających do podniesienia świadomości prawnej oraz do stworzenia silnej pozycji rynkowej hodowców drobiu i producentów jaj w ramach marki Bezpieczna Ferma.
Będziemy zobowiązani za wsparcie naszej inicjatywy.
Wniosek do pana wojewody, który jest przedstawicielem rządu w kwestii umów kontraktacyjnych, które są zadaniem Rządu RP, nałożonym obowiązkiem zawierania umów pomiędzy podmiotem skupującym a sprzedającym zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1308/2013 z 17.12.2013 art. 168 – stosunki umowne pkt. 4 mówiący co powinna zawierać Umowa kontraktacyjna w szczególności niezmienną cenę produktu.
Prawodawstwo polskie ogłoszone w Dz. U. z 11.1.2017 poz. 67 Ustawa z 15.12.2016 mówiące o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi niestety pozostaje „martwe”, ponieważ kraje członkowskie nie wprowadziły w życie przepisów wykonawczych. Jednoznacznie wykazuje to Dyrektywa PE i Rady w sprawie nieuczciwych praktyk handlowych w relacjach między przedsiębiorstwami w łańcuchu dostaw żywności z dnia 12.4.2018.
Największym problem w umowie stanowią zapisy dotyczące: ceny produktu lub dojścia do ceny do zapłaty za dostawę drobiu żywego, która powinna być stała i niezmienna. Ubojnie bronią się przeciwko takim zapisom, w efekcie zaniżania ceny skupu drobiu zawłaszczają część zysku hodowców.
Jako organizacja zrzeszająca hodowców drobiu i producentów jaj proponowaliśmy wyliczenie ceny produktu przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa lub Ośrodki Doradztwa Rolniczego. Mnożąc współczynnik opłacalności poprzez cenę rynkową paszy otrzymywalibyśmy cenę żywca drobiowego. Powstałby wówczas obowiązek każdorazowego wpisania wyliczonej ceny skupu do załącznika do umowy kontraktacyjnej.
Każda umowa zawierałaby roczny harmonogram zasiedleń kurnika w 65-dniowym cyklu. Wpisanie ceny przed nałożeniem jaj do wylęgu dawałoby hodowcy możliwość oceny rentowności przyszłej produkcji i podjęcia świadomej decyzji o jej podjęciu lub rezygnacji.
Chciałbym dodać, że w latach galopującej inflacji ubiegłego wieku odstąpiono od stosowania zapisu ceny w harmonogramach zasiedleń na poszczególne wstawienia. Ówczesna zmienność cen powodowała, że wszystkie strony umowy brały na siebie ryzyko. Nie było innej możliwości. Dzisiaj mamy stabilną gospodarkę z przewidywalnym kursem złotego. W sytuacji braku ryzyka konieczność zapisu ceny żywca w umowach kontraktacyjnych z pewnością podniesie standardy w obrocie handlowym z poszanowaniem interesów każdej ze stron.
Z Wyrazami Szacunku
Roman Wiśniewski
Prezes Zarządu
Lubicz, dnia 01.06.2018
GIPHY App Key not set. Please check settings